sobota, 24 grudnia 2022

Baśń o łzach

Płakała, a łzy obficie płynęły w dół jej policzków. Nie chciałam, żeby płakała. To wydawało się niesprawiedliwe. Ona była dobra. Miła. Kochana. Nigdy nikogo nie skrzywdziła, a teraz płakała.

Zaczęłam spijać łzy z jej twarzy, bo chciałam ulżyć jej w smutku. Wypije jej wszystkie łzy, postanowiłam, bo wtedy ja będę nieść cały jej smutek w żołądku. A ona nie będzie płakała. Będzie się uśmiechać, będzie jak zawsze piękna, łagodna i silna.

Poszłyśmy na naszą ulubioną polanę, choć to ona lubiła kwiaty, pszczoły i ślimaki. Jak tylko przychodziła, zbiegały się do niej zwierzęta; krety wygrzebywały się z podziemi, ptaki zlatywały z nieba, króliki wyglądały z norek. A ona zawsze siedziała spokojnie i pozwalała im siadać na sobie, na swoich kolanach i ramionach, głaskać ich futerko. Czasem przychodziły lisy czy dziki, które też kładły się na jej nogach i wtulały mordki w jej dłonie.

Zawsze mówiła, że w tym lesie są elfy, pegazy i krasnoludki. Mówiła, że widziała raz rozmawiające ze sobą nimfę i driadę. Ale nie wchodziła do lasu, pozwalała im żyć, i tylko siadywała na polanie i pozwalała kłuć się jeżom, które lgnęły do jej ud. Trzmiele kłębiły się nad jej głową jak niespokojne myśli, motyle siadały na opuszkach palców a potem odlatywały niczym piękno i dobro, które zawsze opuszczało jej dłonie. Na czubku głowy przysiadała mądra sowa, a wokół latały słowiki śpiewając najpiękniej jak potrafiły. Słowiki oddawały jej delikatny, dźwięczny głos, jak każde słowo wychodzące z jej ust, które było dobre, piękne i prawdziwe.

Siedziałyśmy więc na łące, gdy ona płakała, a wokół trzeszczały świerszcze i słychać było rechot żab. Zlizywałam łzy z jej ust, łykałam je, choć nie nadążałam. Lało się ich więcej, niż zdążałam pochłonąć, były jak małe strumienie. Poczułam zbliżającego się królika i machnęłam ręką, a królik uciekł. Wtuliłam się w nią i otworzyłam usta. Łapałam łzy kiedy skapywały jej z brody, lecz ona wciąż płakała.

Rozejrzałam się i spostrzegłam, że zwierzęta trzymają się na dystans i nie podchodzą, zobaczyłam jak trawa, na której siedziała płacząca powoli ciemnieje, jakby wysysano z niej wodę i słońce. Panika, co robić? Jak mogę uratować moją ukochaną, gdy płacze?

Zrobiło mi się ciężko na żołądku od tych wszystkich łez, czułam jak się zaciska i obraca, jak napięte są jego ściany i jak bardzo nie może wytrzymać. Zwymiotowałam i wszystkie jej łzy spłynęły na trawę. Popłynęły strumieniem, a sarny i lisy próbowały je lizać i pić. Jak je wypiją, to też będą smutne, tak myślałam. Z przerażeniem patrzyłam, jak łez nie ubywa i jak formuje się strumień, jak żłobi ziemię, a kwiaty uciekają na boki, by znaleźć odpowiednie miejsce. Słoneczne refleksy odbijały się w krystalicznym łzowym strumyku. Zwierzęta schodziły się do wodopoju, inne podbiegały do nas i po chwili jeż siedział na kolanach mojej ukochanej, jaskółka przysiadła na ramieniu, a dzik ułożył się pod jej dłonią.

Otworzyła oczy i już nie płakała. Popatrzyłam na jej dobrą, spokojną i silną twarz. Zmieniła się trochę, łzy wyżłobiły dwie ścieżki, prawie jak zmarszczki ciągnące się od oczu do samego podbródka. Zastanawiałam się, czy ja się zmieniłam, czy mój żołądek nie ma już dna czy ścian?

Ona uśmiechnęła się beztrosko i pogodnie i pogłaskała kilka zebranych wokół zwierząt. Nawet z wyschniętymi strumieniami na policzkach była piękna. Można było popatrzyć na to jak na blizny, albo jak na zjeżdżalnie dla łez, żeby nie było im zbyt smutno, żeby płacz mógł być zabarwiony beztroską. Wybrałam tę drugą opcję.

Przytuliłam ją i pocałowałam, a zwierzęta obsiadły nas chmarą, nawet te, które by się nawzajem pozjadały stały obok siebie, wypoczęte, z błyszczącymi futrami zapewne od kąpieli w strumieniu. Kątem oka dostrzegłam coś na brzegu lasu, mogła to być wróżka, albo nimfa, albo może elfka jadąca na pegazie. Nigdy nie chciałam puścić ukochanej. Czułam bijące od niej ciepło i jej równomierne, rytmiczne skurcze serca.

Zapomniałam; zapomniałam, że gdzie woda tam życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Do M.

  Czasami najbardziej erotyczną rzeczą jest sama bliskość. Kiedy leżałyśmy blisko siebie, a ja czułam twój wzrok utkwiony w nieopisywaln...