wtorek, 6 lutego 2024

Do M.

 

Czasami najbardziej erotyczną rzeczą jest sama bliskość.

Kiedy leżałyśmy blisko siebie, a ja czułam twój wzrok utkwiony w nieopisywalnym zakątku mojego ciała. Pocałowałaś mój kręgosłup, żłobiąc pocałunkami ścieżkę przez całe moje plecy, a ja nie mogłam przestać się śmiać. Przechodziły mnie dreszcze, te przyjemne, o których nie wie się, że istnieją, dopóki się ich nie poczuje.

Nigdy nie czułam się z nikim tak swobodnie, jakbym w pełni mogła poddać się temu zawieszeniu w próżni, jakby czas przestał istnieć, a zmartwienia były tylko przypadkowym słowem w słowniku. Chciałam patrzeć w twoje oczy, zielone jak las i tak jak las głębokie, na których granicach zieloności krył się nieśmiało brąz.

Chciałam wpleść dłoń w twoje włosy, i choć moja ręka jest wiecznie zmęczona i nie porusza się sama, to chciałam czuć zapach i miękkość twoich miodowych kosmyków. Chciałam skupić się na twoim miękkim ciele, tak jak ty potrafisz skupić się na moim, a jednocześnie dostrzec twoją duszę, istotę twojego jestestwa, skrytą za miękkimi powłokami ciała.

Przylgnęłam swoim nagim ciałem do twojego nagiego ciała i pragnęłam już nigdy nie zmieniać pozycji, chciałam czuć cię każdym zapomnianym zakamarkiem mojego ciała jak i tymi bardzo oczywistymi, dopieszczonymi jego fragmentami. Chciałam powiedzieć ci, że jesteś piękna, ale nie sądziłam, że słowa to oddadzą. Jesteś niczym Rubensowskie dzieło sztuki, a pewnie nawet jesteś piękniejsza, a jeśli nie lubisz baroku to nic, bo ja go już od jakiegoś czasu lubię.

Czy wiesz, że słowo baroque oznacza po włosku nieoszlifowaną perłę? Ty jesteś taką perłą. Kiedy ocierasz się o mnie, kiedy się przytulamy, oszlifowujemy się troszkę nawzajem, nadając naszym ciałom nowy kształt, lecz zachowując ich rdzeń. Wciąż jesteśmy tymi samymi dziewczynami, ale teraz jesteśmy też inaczej i bardziej.

Zawsze mówiłam, że lepiej piszę niż mówię, ale nigdy nie zdałam sobie sprawy z tego, że może po prostu dobrze myślę. Może nośnik, na którym zapisuję słowa pomaga moim myślom wybrzmieć, trafić do twoich oczu, a potem serca. Będziesz mogła to czytać ciągle na nowo, a ja będę uśmiechać się za każdym razem, gdy o tobie pomyślę, choć normalnie wcale się nie uśmiecham.

Sądziłam, że pisanie o miłości jest kiczowate, ale może to dlatego, że sama jej nigdy nie czułam. A może z naszą miłością jest inaczej – może brakuje mi szczęścia i chcę dzielić się szczęściem. A może to, co piszę, jest kiczowate, ale mi to nie przeszkadza, bo spisuję tylko swoje myśli.

Kocham wszystkie rzeczy, które są pomiędzy nami, kocham twoje usta na wszystkich częściach mojego ciała, kocham twoje dłonie i palce, kocham twój umysł i to, jak na mnie patrzysz. Rozczula mnie twoja nieśmiałość na żywo i sprośności online, rozczula mnie twoje zaangażowanie i to, że tak bardzo mnie kochasz.

Chciałam napisać dla ciebie erotyk, ale chyba nie umiem. Nie ma niczego, czego bym pragnęła, poza tobą – a ciebie już mam. Chciałabym mieć cię więcej i bardziej, ale najbardziej się cieszę, że mam dostęp do twojego intelektu. To najbardziej fascynujące, co można odkryć w człowieku.

Tej nocy to ja nie mogę spać, więc siedzę nago przy naszym małym biurku i spisuję te słowa. Śmieję się przez łzy, bo mogę ukraść Mikiewiczowi tytuł – „Do M*” i będzie on jak najbardziej prawdziwy.

O brzasku chłodne światło padnie na nasze łóżko i na ciebie, śpiącą w skłębionej pościeli. Obok ciebie małe, wygniecione miejsce, gdzie spałam ja, zanim wstałam, aby napisać to, co szukało we mnie ujścia. Kiedy się obudzisz będziesz szukać mnie wzrokiem, bo zwykle to ty budzisz się pierwsza. Robisz mi śniadanie do łóżka i czuję, że ja tobie też powinnam, a zamiast tego piszę. Mogę jedynie dać ci to opowiadanie i cieszyć się, że będziesz mogła wrócić do niego zawsze, gdy będziesz głodna.

Do M.

  Czasami najbardziej erotyczną rzeczą jest sama bliskość. Kiedy leżałyśmy blisko siebie, a ja czułam twój wzrok utkwiony w nieopisywaln...