piątek, 25 września 2020

Pęd


Pęd. Światła. Klakson. Szum. Ktoś krzyczy. Ktoś klnie. Ktoś płacze. Pustka przepełniona dźwiękami, które nic nie znaczą. Idziesz. Zaraz potrąci cię samochód. Skowyt. Jęk. Trzask. Ktoś głośno puszcza muzykę.

Nie pasujesz, odstajesz, idziesz za wolno. Ktoś klnie i cię wymija, ktoś wyprzedza rowerem, dzwoniąc dzwonkiem. Szczęk butelek, plusk wody, zapach papierosów. Jakieś dziecko spada z huśtawki i zanosi się krzykiem. Gdzieś w oddali słychać syreny. Przyspieszasz, nie wiesz, czy zdążysz na czas, a musisz zdążyć, każdy musi zdążyć, każdy musi się spieszyć.

I tak nie zdążysz, nawet jak zdążysz na jedno spotkanie, to spóźnisz się na drugie, względnie spóźnisz się do własnego domu, przyjdziesz parę godzin za późno i już nigdy na nic nie będziesz mieć czasu.

Nie nałożysz tej maseczki, którą w porywie konsumpcjonizmu kupiłaś na przecenie trzy za jeden w pakiecie z kremem i golarką; nie przeczytasz książki, która od miesiąca czeka z napoczętym drugim rozdziałem założonym zakładką gratisem; nie położysz się wcześniej spać, bo jakaś niewidzialna siła przykuje cię do telewizora z kubkiem zbyt gorącej lub zbyt zimnej herbaty.

A następnego dnia obudzisz się z szumem w głowie i piekącymi oczami, by po dwóch godzinach snu wmusić w siebie kubek czarnej kawy, po której zachce ci się rzygać, i pędzić w niedopiętym płaszczu na odjeżdżający minutę przed czasem autobus. Nie zjesz na śniadanie zbożowej owsianki więc w biegu wgryziesz się z baton fit musli well balanced protein wszystkie witaminy w jednym i będziesz siedzieć sztywno w telepiącym się na boki autobusie, powstrzymując się od wymiotowania pod siebie. Będziesz wsłuchiwać się w szum i pisk we własnej głowie i wgapiać w niemrawe twarze współpasażerów, zaspane dzieci, żwawych seniorów, poirytowanych ludzi w twoim wieku. W pewnym momencie usłyszysz przeklinającego kierowcę, będziesz musiała się podnieść i wysiąść na swoim przystanku i spojrzysz na zegarek, by przekonać się, że jeśli się nie pospieszysz, zaraz będziesz spóźniona, więc będziesz pędzić przed siebie, chwiejąc się w szpilkach i czując, jak pot spływa ci w dół po plecach; żałując gdzieś w głębi, że nie zażyłaś wczoraj odprężającej kąpieli z solą o zapachu rumianku.

Masz tyle hobby, że część zamiera, bo nie masz na nic czasu, jesteś wyprana, łatwiej jest siedzieć i gapić się w nicość niż wymagać od siebie produktywności. Chciałabyś uprawiać jogę, wyplatać makramy, robić na drutach, czytać biografie i chodzić na długie spacery z psem, a tymczasem pies zdążył już zapomnieć, jak wygląda świat dwa metry poza blokiem, książek nie czytałaś od miesiąca, druty zgubiły się gdzieś w odmętach twojego pokoju, a najprostsza figura jogi zdaje się być nie do zrobienia. Nie zdążysz, nie masz czasu, zegar tyka, mijają dni, tygodnie i miesiące, od pięciu lat nie bawiłaś się na imprezie, od dwóch miesięcy nie opalałaś. Nie pamiętasz, kiedy ostatni raz rozmawiałaś z kimś, kto nie jest twoim współpracownikiem. Awans, pieniądze, czas, awans, pieniądze, czas.

Kolejny dzień, tym razem toniesz w strugach deszczu, parasol wygina się pod naporem wiatru, a ty czujesz, że będziesz musiała ponownie układać włosy. Siedzisz za biurkiem, stukasz w klawisze, ktoś kaszle. Wychodzisz na papierosa, chociaż nigdy nie paliłaś, zaczęłaś dopiero tu, potem lunch, jakieś zdrowe gówno dla ludzi z korpo, niedobrze ci się robi od tego syntetycznego jedzenia, zjadłabyś jajko sadzone z boczkiem i napiłabyś się herbaty z prawdziwym cukrem. Poszłabyś na masaż i na siłownię, ale musisz pędzić do domu, wyprowadzić psa w strugach coraz bardziej nachalnego deszczu. Potem położysz się pod kołdrą i będziesz płakać kilkanaście minut, zaśniesz na parę godzin mimo zapalonego światła, wstaniesz i z paczką zwietrzałych czipsów siądziesz przed telewizorem. Kolorowe, cyfrowe obrazy, sztuczny, zbyt perfekcyjny dźwięk, masz oczy szeroko otwarte, nie możesz ich zamknąć, musisz patrzeć, musisz chłonąć, musisz być produktywna, dowiadywać się, uczyć, edukować, nawet jeśli to tylko na pozór, nawet jeśli to wszystko nieprawda, nawet jeśli w rzeczywistości marnujesz tylko czas i będzie boleć cię głowa.

Nawet we śnie nie możesz tracić czujności, śpij płytko i krótko, budzik ustawiony pięć razy, wyznaczający nowe deadliny snu, jedna noga wystawiona spod kołdry, gotowa by wstać, pobiec, wyruszyć w wir codzienności. Wypić czarną kawę, zajeść chlebem, umyć zęby, przeczesać włosy. Wbić się w garsonkę i szpilki, nałożyć jakąś czerwoną pomadkę. Tylko nie pokazuj tych sinych kręgów pod oczami, przecież na świecie ludzie mają gorzej. Nikogo nie obchodzi, że miałabyś ochotę posiedzieć na łące z twoim psem, wyjść do kina, przespać się bez budzika tuż koło ucha. Musisz siedzieć, wypełniać raporty, zużywać pamięć komputera, beznamiętnie uderzać w klawiaturę, siedzieć prosto, udawać, że to twoja wymarzona praca. Bo jak nie, to cię zwolnią, a jak cię zwolnią, czym zapłacisz za mieszkanie, terapię, czarną kawę, herbatę, chleb, netflixa i karmę dla psa. Nie przeżyjesz. Usiądź prosto, ściągnij łopatki, wyglądaj reprezentacyjnie, wyrób normę, pamiętaj o terminach. Powtórz. Przerwa na lunch, minuta na papierosa, rozgadani współpracownicy, młodzi, zadowoleni, palący pachnące malinami elektroniczne papierosy, pijący kawę z roślinnym mlekiem. Pewnie przed pracą jogging, po pracy cardio pod okiem personalnego trenera, dzieci z nianią, catering dowiezie żarcie w plastikowych pudełkach. W weekendy shopping, korepetycje dla dzieci i awans w poniedziałek. To nie jest dobra mina do złej gry.

Nie pozwól by zamknęły ci się oczy, musisz zapłacić za prąd i karmę dla psa, musisz wynieść dziś śmieci i zrobić nadgodziny. Siedź prosto. Łopatki ściągnięte. Wzrok skupiony.

Pęd. Światła. Klakson. Szum. Ktoś krzyczy. Ktoś klnie. Ktoś płacze. Pustka przepełniona dźwiękami, które nic nie znaczą. Idziesz. Zaraz potrąci cię samochód. Skowyt. Jęk. Trzask. Ktoś głośno puszcza muzykę. Pisk opon. Leżysz. Jest twardo i mokro. Kręci ci się w głowie, szumi w oczach.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jędza, złodziejka czapek

  Złodziejstwo, jako fach, wymaga kreatywności. Każdy się spodziewa, że z tylnej kieszeni czy rozpiętej torebki łatwo jest podprowadzić port...