Z imprezy wyszli roztrzęsieni. Podtrzymywali Majkę. Za nimi wciąż dudniła muzyka, ktoś puścił jakąś hip - hopową składankę. W powietrzu śmierdziało papierosami i wódką. Majka płakała. Miała podarte rajstopy, rozczochrane włosy, a maskara pomieszana z łzami spływała w dół jej policzków znacząc je czarnymi smugami. Morgan otworzył samochód, a dziewczyny pomogły Mai wejść na tylne siedzenie.
- Nie możemy tego tak zostawić – szepnęła z pasją Roma, kiedy ruszali.
*
Roma podeszła do lustra. Czarne włosy związała w niski węzeł na karku, miała na sobie czarną bluzę i czarne bojówki. Jeszcze raz spojrzała na telefon. Plan był cudowny. Otworzyła drzwi i wyszła. Szybkim krokiem przeszła na parking i zaczęła czekać. Po kilku minutach oślepiły ją światła czarnej Hondy. To byli Morgan, Maja i Zula. Usiadła z przodu.
- Jedźmy – powiedziała.
Włączyła latarkę w telefonie i powiodła światłem po jej przyjaciołach. Nie bez przyczyny kazała im się ubrać wygodnie i na czarno. W końcu, jak zawsze, była mózgiem operacji.
Morgan wyglądał, jakby właśnie wyszedł z pracy. Na powiekach wciąż miał czarny eyeliner, a na sobie czarną skórzaną kurtkę i glany. Spod kurtki wyłaniała się czarna koszula z kołnierzykiem. Wyglądał na bardzo skupionego, kiedy manewrował przy wyjeździe z parkingu. Roma wiedziała, że Morgan nie lubi prowadzić po ciemku. Był niski - miał metr sześćdziesiąt wzrostu i zawsze się stresował, gdy kogoś wiózł. Był małą, androgyniczną osóbką na wielkiej, ciemnej drodze.
Skierowała światło na Zulę i westchnęła głośno.
- Zula, na serio? Ty tak na poważnie? – jęknęła.
- No co? – Zula popatrzyła na nią obrażona. Miała na sobie czarną mini sukienkę, na niej wiązany gorset i czarną kurtkę – bomberkę, a na nogach czarne rajstopy.
- Czego nie zrozumiałaś w „wygodnie”? – zapytała Roma.
- A ty czego nie zrozumiałaś w tym, że chcę wyglądać dobrze, jeśli nas złapią? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Zula.
- Ale nas nie złapią – prychnęła i skierowała światło na Majkę.
Wyglądała przez okno, opatulona w długi do połowy łydek płaszcz, spod którego wystawały czarne legginsy.
- Jesteś pewna? – spytała Roma.
Maja odwróciła się i spojrzała jej prosto w oczy. Spojrzenie miała chłodne i nieruchome, a białka jej oczu zabłysły w świetle mijanej latarni.
- Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna.
Morgan skręcił gwałtownie i zaczął powoli zwalniać. Zgasił światła i potoczyli się jeszcze kawałek. Byli na miejscu. Wysiedli.
- Ruszajmy – szepnęła Roma.
Było po północy, miasto było względnie ciche i uśpione. Dobrze wiedzieli, że Dawid spał zawsze z otwartym oknem. Sprawdzili to wiele razy w ciągu tych kilku tygodni. Mieszkał na parterze. Podeszli pod jego okno i podsadzili Morgana, który był z nich najniższy. Wspiął się na parapet i zniknął we wnętrzu. Posuwał się cicho w stronę biurka. Dawid chrapał. Morgan wziął laptop i podszedł do okna. Wysunął go przez okno, gdzie chwyciła go Roma. Potem przekradł się na czworakach w stronę stolika nocnego Dawida. Wymacał dłonią telefon i podniósł go zrzucając łokciem portfel. Dawid wymamrotał coś przez sen. Morgan wstrzymał oddech. Chłopak przewrócił się na drugi bok. Morgan podbiegł do okna najciszej jak potrafił i wyskoczył. Wylądował obok Zuli i odetchnął głęboko.
- Matko, nawet nie wiecie jak szybko mi serce bije. Myślałem, że się obudzi.
Wrócili do samochodu. Morgan zapalił wewnętrzne światło.
- Ja i Morgan zajmiemy się komputerem i telefonem – zarządziła Roma – a wy idźcie.
Zula i Maja wyszły.
*
Szły sprawnym krokiem - Majka o wiele szybciej i agresywniej niż Zula, która drżała opatulając się szczelniej kurtką. Samochód Dawida stał zaparkowany tam, gdzie zawsze. Maja wyciągnęła kartkę i długopis.
- Poświeć mi – powiedziała opierając się o maskę pojazdu. Zula zapaliła latarkę w telefonie i stanęła za przyjaciółką.
Majka pewną ręką chwyciła długopis i pochyliła się nad kartką pisząc drukowanymi literami:
ŚWIAT DOWIE SIĘ, CO ZROBIŁEŚ. NIE JESTEŚ BEZKARNY.
*
Tymczasem Romie i Morganowi udało się dostać do komputera Dawida. Nie było to trudne. Jego hasłem okazało się „1234”.
- Jak myślisz, gdzie to może być? – spytała Roma wodząc wzrokiem po ikonkach na pulpicie. League of Legends, Counter Strike, Minecraft, folder podpisany „uczelnia”, program graficzny, ikonka internetu. Morgan zajrzał jej przez ramię.
- Nie podejrzewałbym Dawida o bycie rozsądnym więc może sprawdź w chmurze połączonej z mailem? Na pewno ma zapamiętane hasło…
Było zapamiętane. Roma kliknęła w ikonkę dysku i czekała aż się załaduje patrząc w kręcące się kółko.
- No, dalej – jęknęła wstrzymując oddech. A potem pliki się załadowały.
Drzwi samochodu otworzyły się i na tylne siedzenie wpakowały się Zula i Maja. Roma podskoczyła.
- Macie coś? – spytała Majka.
- Mamy…czekaj! – Roma usiłowała wyrwać Mai komputer.
- Chcę to zobaczyć! – Warknęła Majka.
Wszyscy zwrócili się w stronę Mai nie wydając z siebie ani jednego dźwięku. Przez chwilę patrzyli jak klika i wodzi wzrokiem po ekranie.
- A to chuj. – Wypaliła – wyślijcie wszystko, ja sprawdzę telefon. – Razem z Zulą pochyliły się nad komórką.
Roma i Morgan wpisali już maila uczelni. I maila policji. Teraz siedzieli i czekali, powoli ładując wszystkie pliki. Było to dziesięć nagrań i kilkadziesiąt zdjęć. Różne dziewczyny. Część z nich znali, a część nie. Krzyczące, błagające o pomoc. Odurzone i wpatrujące się w jeden punkt. Słabnące, z poczuciem poddania się w oczach. I Maja. Odpychająca Dawida, płacząca, zataczająca się.
Siedzieli w milczeniu przez chwilę, która mogła być minutą albo godziną.
- To samo w telefonie – zaraportowała Zula. – I wczytałyśmy się w maile. Ziom miał jakieś chore ambicje dotyczące tworzenia filmów.
- Chyba raczej gwałtów i ukrytych kamer – burknęła Majka.
- Wszystko dobrze? – spytała Roma – jak coś, to mów.
Maja mruknęła coś pod nosem. Roma zerknęła na ekran. Przesyłanie plików się skończyło.
- Idziemy odłożyć sprzęt – oznajmiła i wraz z Morganem wysiedli z samochodu.
Majka i Zula siedziały w ciszy. W oddali przejechał samochód. Ktoś minął je szybkim krokiem. Pewnie wracał z imprezy, bo się zataczał.
- Maju, wszystko dobrze? – Zagaiła Zula – ty się trzęsiesz.
Majka otworzyła drzwi i wybiegła.
- Cholera jasna, kurwamać – krzyknęła Zula i puściła się za nią biegiem. Jej przyjaciółka była bardzo szybka, a jej tym trudniej było nadążyć w podjeżdżającej do góry mini sukience i gorsecie przez który ledwo mogła oddychać. Blond włosy leciały jej na oczy.
Dogoniła Majkę, kiedy rozdzwonił się alarm. Przyjaciółka stała przy samochodzie Dawida i kopała go po kołach stopą obutą w glana. Z jej oczu leciały łzy, a ona sama płakała histerycznie. Zula podbiegła do niej od tyłu i chwyciła ją w mocnym uścisku. Zatoczyła się do tyłu pod ciężarem wyrywającej się Mai i upadły obie na tyłek.
- Co do cholery?! – krzyknęła Roma nadbiegając, po czym odwróciła się i wydała Morganowi jakieś polecenie. Nikt się nawet nie burzył. W końcu to ona była mózgiem operacji.
Zula ścisnęła mocniej Maję, która wciąż zawodziła histerycznie. Alarm samochodu Dawida wył. Minuty przeciągały się w nieskończoność. Pozostało im tylko mieć nadzieję, że ma mocny sen. Morgan wrócił zziajany, niosąc ze sobą różowy koc, o który niemal się potykał. Chwycili go razem z Romą i narzucili na Maję. Opatulili ją, a ona powoli się uspokajała.
- Ciiii, spokojnie – mówiła Roma – to tylko atak paniki. Drań dostanie na co zasłużył. A teraz jedźmy coś zjeść.
Dotarli do samochodu Morgana najszybciej jak to się dało, taszcząc za sobą otumanioną Majkę. Posadzili ją i Zula zapięła jej pas. Morgan ruszył. Roma spojrzała na zegarek. Było wpół do trzeciej nad ranem.
Sunęli przez miasto w kompletnej ciszy. Latarnie rozświetlały ulice, ale gdy tylko spojrzało się za nie na poboczu rozciągała się ciemność. Nieliczne autobusy odwoziły balowiczów do domów. Spod szpitala wyjechała karetka. Minęli dudniący muzyką i rozświetlony klub. Potem całodobową aptekę, z której ktoś wychodził. Pod barem na chodniku siedział rozchełstany mężczyzna z do połowy pustą butelką piwa w ręku. Milczeli. Morgan włączył radio, ale bardzo szybko wyłączył je z powrotem.
Zajechali pod McDonald’s i Roma wychyliła się, żeby złożyć zamówienie. Oprócz nich w Drive – Thru nie było nikogo. Majka gapiła się za okno w zupełnej ciszy.
McDonald’s umiejscowiony był na drodze wylotowej z miasta, przy wjeździe na autostradę. Kiedy zaspana pracownica podała im zamówienie, Morgan podjechał na sam skraj parkingu i zaparkował przodem do autostrady, a tyłem do widoku, który rozciągał się za parkingiem. Wysiadł i otworzył bagażnik. Dziewczyny pomogły wyjść Majce i usadowiły ją w otwartym bagażniku, wciąż okutaną w koc. Roma zaczęła rozdawać jedzenie. Wiedziała, co kto lubi dlatego zawsze dosyć entuzjastycznie pozwalali jej zamawiać i – jeszcze bardziej entuzjastycznie – płacić. Morgan usadowił się koło Mai ze swoim nuggetsami i colą, a obok niego przycupnęła Zula zanurzając dłoń w pudełku z frytkami. Roma podała Majce jej ulubionego truskawkowego shake’a, a sama oparła się o brzeg samochodu i wgryzła się w burgera. Jedli w ciszy. Po kilku minutach żucia i przełykania Roma powiedziała:
- Wiecie co, słyszałam gdzieś, że zemsta jest bardzo terapeutyczna.
Morgan siorbnął colę, a Zula zmięła w dłoni opakowanie po frytkach i podebrała koledze nuggetsa. Normalnie zaczęliby się przepychać i na siebie krzyczeć, ale dziś Morgan nawet nie zareagował.
- Zemsta – powiedziała cicho Majka wpatrując się w rozciągający się przed nimi krajobraz zielonych pól i lasu. Wszyscy skupili na niej spojrzenie. Maja wypiła łyk swojego napoju. – Zemsta jest słodka i smakuje jak truskawkowy milkshake.
17.10.2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz